Alone, on the sea-beat rock, my daughter was heard to complain. Frequent and loud were her cries. What could her father do? All night I stood on the shore. I saw her by the faint beam of the moon. All night I heard her cries. Loud was the wind; the rain beat hard on the hill. Before morning appeared, her voice was weak. It died away, like the evening-breeze among the grass of the rocks. Spent with grief she expired.
[Samotna, na skale bitej falami, słychać było lament mej córki. Częste i głośne były jej wołania. Cóż mógł uczynić jej ojciec? Całą noc stałem na brzegu. Widziałem ją w bladym blasku księżyca. Całą noc słyszałem jej krzyki. Głośny był wiatr; deszcz mocno smagał wzgórze. Nim poranek nastał, głos jej osłabł. Umilkł, jak wieczorna bryza wśród traw na skałach. Znużona żalem, wyzionęła ducha.]
— The Poems of Ossian, James Macpherson, „Songs of Selma”
Żyjemy w czasach, w których fałsz to już nie incydent, tylko kategoria estetyczna. Zanim zdążymy sprawdzić, czy coś jest prawdziwe, łapiemy się na tym, że jesteśmy tym zbulwersowani. Na szczęście już za chwilę mamy coś nowego, co nas bulwersuje i nie musimy nad tym dyskutować dłużej niż 3-4 dni. Trochę inaczej to wyglądało w XVIII wieku, kiedy każdy fake miał długą drogę do przejścia — i większe szanse na to, by nie zostać zdemaskowanym.
W 1765 roku niejaki James Macpherson opublikował Pieśni Osjana, rzekomo tłumaczenia starożytnych poematów szkockiego barda z III wieku. Głosem ślepego poety przemówiły wrzosowiska, duchy zmarłych wojowników i melancholia przemijania. Ludzie słuchali z zapartym tchem.
To był majstersztyk mistyfikacji. Macpherson nie tylko wymyślił teksty — wymyślił cały świat, który miał być starszy niż czasy Homera, bardziej mglisty niż nordyckie sagi i boleśniejszy niż jakikolwiek epos klasyczny. W epoce encyklopedystów i rozumu kalkulacyjnego Osjan zaprezentował coś, czego nie dało się zmierzyć: uczucie bez źródła, tęsknotę bez celu, pamięć za czymś, co nigdy nie istniało.
Nie wszyscy jednak dali się porwać tej pięknej bajce. W Edinburgh Review, bastionie szkockiej oświeceniowej podejrzliwości, zaczęto zadawać pytania: Gdzie są oryginały? Dlaczego styl tak bardzo przypomina język XVIII wieku, a nie przypomina żadnej znanej staroceltyckiej formy? Samuel Johnson1 nazwał całą sprawę wprost: bełkotem hochsztaplera.
Macpherson odpowiadał z butą, groził pozwami, zasłaniał się rzekomą tajemnicą źródeł — ale im dłużej trwała ta obrona, tym bardziej było jasne: Osjan to nie przeszłość odnaleziona, lecz przeszłość wymyślona.
Czy to ważne, że był fałszerzem? Dla romantyków — nie, ponieważ stworzył coś, co porwało ludzi i trafiło do ich serca. Napoleon zabierał Osjana do namiotu. Mickiewicz cytował. Goethe był jednym z największych entuzjastów Osjana. W jego słynnej powieści Cierpienia młodego Wertera (1774) główny bohater jest zafascynowany pieśniami Osjana i tłumaczy je swojej ukochanej Lotcie. Werter widzi w melancholijnych pieśniach celtyckiego barda odbicie własnej duszy.
Bo wbrew temu, co sądzimy o racjonalności, ludzie zawsze będą potrzebować mitu. Nawet jeśli trzeba go sobie wymyślić.
Osjan był duchem, który nigdy nie chodził po ziemi, ale przez chwilę wszyscy widzieli jego cień. To wystarczyło. Macpherson okłamał świat, ale dał mu łzy. A czasem to właśnie łzy są najbliższe prawdzie. Bo prawda nie zawsze przychodzi w liczbach i dowodach. Czasem objawia się w westchnieniu, w nocnym krajobrazie bez świadków, w głosie, którego nie da się nagrać, ale który zostaje w pamięci na zawsze. Taka była też historia Osjana— opowieść, która nie zdarzyła się naprawdę, a jednak zapisała się głębiej niż niejeden fakt. I może dlatego, że była zmyślona, trafiała tam, gdzie prawdziwe rzeczy rzadko zaglądają: do serca.
Na wrzosowiskach Culloden, gdzie 16 kwietnia 1746 roku krew szkockich klanów wsiąkła w ziemię, umarła nie tylko nadzieja jakobitów, ale także stary świat Highlands. Brytyjskie bagnety księcia Cumberland zrobiły to, czego nie dokonały stulecia angielskich prób — złamały ducha górali. Zakaz noszenia tartanu, gry na dudach, posiadania broni, a nawet używania języka gaelickiego miał wymazać tożsamość Szkotów. W tych czasach, gdy nawet pamiętanie o czasach sprzed klęski jakobitów było przestępstwem, James Macpherson stworzył coś, co miało okazać się potężniejsze od broni — mit.
Pieśni Osjana, opublikowane dwie dekady po Culloden, nie były jedynie literackim oszustwem. Dla narodu pozbawionego głosu stały się tym, czym Iliada dla starożytnych Greków – fundamentem tożsamości. Ten celtycki bard, zrodzony z literackiej mistyfikacji, dał Szkotom to, czego desperacko potrzebowali — heroiczną przeszłość, nieskalany obraz dawnej chwały, pamięć o czasach, gdy ich przodkowie byli wolni.
Ossian's Swansong2 (ca. 1782), Nicolai Abraham Abildgaard (1743-1809)
Szkoci przyjęli Osjana jako swojego, nawet gdy kolejne badania podważały autentyczność pieśni. Dla narodu, którego rzeczywista historia została brutalnie przerwana, ta poetycka fikcja stała się prawdziwszą od faktów. Sir Walter Scott, choć świadomy oszustwa Macphersona, rozumiał potęgę mitu Osjana w budowaniu szkockiej dumy narodowej. Highland Society of Edinburgh mogło kwestionować autentyczność tekstów w swoim raporcie z 1805 roku, ale nie mogło już zakwestionować ich znaczenia dla odradzającej się świadomości szkockiej.
Literackie oszustwo Macphersona przyczyniło się do autentycznego renesansu kultury Highlands. Zrodziło zainteresowanie prawdziwym gaelickim folklorem, zachęciło badaczy do dokumentowania ustnej tradycji górali, zanim całkowicie zaginęła. Na gruncie tego fałszerstwa wyrosła prawda — odnowiona duma z własnego dziedzictwa, które przetrwało mimo wszystko.
Dzisiaj, gdy turyści wędrują wśród ciszy wrzosowisk Culloden, gdzie podobno wciąż można usłyszeć echo bagnetów i lament dudów, mało kto pamięta, że narodowa tożsamość Szkotów przetrwała dzięki duchowi, który nigdy nie istniał. Osjan – najpiękniejsze kłamstwo Szkocji – okazał się w końcu jej najtrwalszą prawdą. Bo niektóre mity są zbyt potrzebne, by mogły umrzeć, zbyt głęboko zakorzenione w duszy narodu, aby mogła je wymazać historyczna i literacka krytyka.
Ta historia bardzo się odróżnia od współczesnych fake’ów, które zalewają nasze kanały informacyjne i social media. Dzisiejsze mistyfikacje są zazwyczaj brzydkie — zarówno w formie, jak i w intencji. Służą do polaryzacji, manipulacji i dezinformacji. Nie tworzą wspólnoty, lecz ją rozbijają. Nie budują tożsamości, lecz ją podważają. Nie niosą żadnej głębszej prawdy — poza tą o ludzkiej podatności na manipulację.
Mistyfikacja Macphersona była inna, była aktem twórczej wyobraźni, wymagającym talentu literackiego i wrażliwości. Dzisiejsze fałszerstwa często powstają na taśmie produkcyjnej dezinformacji, generowane masowo, często przez algorytmy. Pieśni Osjana przetrwały stulecia jako dzieło kultury — współczesne fake’i znikają z cyklu medialnego po kilku dniach, pozostawiając po sobie jedynie erozję zaufania i jeszcze głębsze podziały społeczne.
Może właśnie dlatego historia Pieśni Osjana zasługuje dziś na szczególną uwagę — jako przypomnienie, że fałsz może mieć też twarz piękną, a czasem nawet zbawienną dla kultury. Że może istnieć coś takiego jak szlachetne kłamstwo, które przynosi więcej dobra niż surowa prawda. W świecie, gdzie fałsz stał się codziennością, a prawda towarem deficytowym, warto pamiętać o szkockim bardzie, który nigdy nie istniał, a którego cień jest dłuższy niż cienie tych, którzy naprawdę stąpali po ziemi.
Samuel Johnson, słynny brytyjski leksykograf i krytyk literacki, odbył podróż do Szkocji w 1773 roku, którą opisał w dziele "A Journey to the Western Islands of Scotland". Johnson od początku był zagorzałym przeciwnikiem autentyczności Pieśni Osjana, nazywając je wprost "bełkotem hochsztaplera" i wielokrotnie żądając od Macphersona przedstawienia oryginalnych manuskryptów. Podczas swojej podróży po Szkocji Johnson celowo poszukiwał dowodów na nieistnienie Osjana, przepytując miejscowych o znajomość gaelickiej tradycji ustnej. Spór między Johnsonem a Macphersonem stał się tak gorący, że podobno ten drugi zagroził Johnsonowi przemocą fizyczną, na co krytyk miał odpowiedzieć, że "nie da się zastraszyć takimi groźbami".
"Ossian's Swansong" (Łabędzi śpiew Osjana) odnosi się do ostatniej, najbardziej poruszającej pieśni legendarnego celtyckiego barda Osjana przed jego śmiercią.
"warto pamiętać o szkockim bardzie, który nigdy nie istniał, a którego cień jest dłuższy niż cienie tych, którzy naprawdę stąpali po ziemi." - bardzo ładnie ujęte, a że kolekcjonuję wszelkie wspominki o cieniu to dodane do kolekcji!
I bardzo ciekawa opowieść - dziękuję 🤍
Mity chyba były z nami od zawsze. Dzisiaj po prostu fejków jest zbyt dużo żeby cokolwiek mogło się stać wystarczająco wyrafinowane