Wracają — to właśnie robią te kobiety.
Wychodzą z owalnych ramek wiszących na ścianach.
Używają każdej otwartej strony jako małej drabinki.
(Tłum. wlasne)
Diorama (woman on a cameo brooch)
Kamea. Znamy ją z portretów wytwornych kobiet, czasem mieliśmy to szczęście, że babcia pozwoliła nam się nią pobawić.
Ta subtelna kobieca ozdoba ma za sobą długą i ciekawą historię. Nie zawsze był to wizerunek kobiety, nie zawsze była to stricte damska ozdoba. W starożytnym Rzymie i Grecji kamee były popularne zarówno wśród kobiet, jak i mężczyzn, noszono je wprawione w pierścienie lub jako brosze czy amulety.
Mężczyźni często wybierali kamee przedstawiające wizerunki bóstw i cesarzy, ewentualnie sceny mitologiczne. W czasach cesarstwa rzymskiego władcy i dowódcy wojskowi zamawiali kamee z własnym portretem, zwykle z profilu, co miało świadczyć o ich władzy i prestiżu.
W średniowieczu też noszono kamee — podobnie jak w starożytności przypisywano im czasem właściwości magiczne. Nie wiem, czy wiele kamei wtedy powstało — raczej nie, bo tych odziedziczonych po starożytności było wciąż wiele i nie było popytu na nowe. Trafiały do skarbców, wprawiano je w relikwiarze, krzyże i pierścienie biskupów, przypisując im siłę talizmanów. Wizerunki pogańskich bogów czy herosów tłumaczono na modłę chrześcijańską, czyniąc z Herkulesa symbol cnoty, a z Meduzy – amulet odstraszający.

Skupione w rękach duchowieństwa i możnych, stały się na jakiś czas dozwolonym pomostem pomiędzy światem antycznym a tym, który właśnie przerabiano na nową, chrześcijańską modłę.
W renesansie kamee znów zyskały popularność jako ozdoba osobista — zwłaszcza wśród władców i arystokracji. Były noszone chętnie zarówno przez kobiety, jak i przez mężczyzn. w postaci sygnetów, medalionów, zdobień zbroi, sprzączek pasów czy wreszcie na kapeluszach. Nie tylko świadczyły o dobrym guście i podążaniu za modą, ale też o wiedzy i znajomości antyku, który wtedy znów zaczynał uchodzić za wzorzec. Zdobiona kamea potrafiła powiedzieć o szlachcicu więcej — i subtelniej — niż herb.
Izabela d’Este, markiza Mantui, była jedną z najbardziej wpływowych kobiet włoskiego renesansu – nie tylko jako patronka sztuki, ale też jako kolekcjonerka z wyczuciem epoki i własnego wizerunku. W jej gabinecie osobliwości, zwanym studiolo, kamee zajmowały szczególne miejsce: gromadziła je z zamiłowaniem godnym współczesnego kolekcjonera.
Uwielbiane przez nią kameee przedstawiały zazwyczaj postacie mitologiczne lub antyczne ideały kobiecości. Nie był to tylko gest estetyczny, ale również polityczny. Noszone przez nią kamee w elegancki sposób podkreślały fakt, że Izabela wpisuje się w szlachetną tradycję kobiet wybitnych, obdarzonych nie tylko urodą, ale i charyzmą.
W okresie neoklasycyzmu kamee stały się elementem kobiecej biżuterii, szczególnie w formie broszek i naszyjników. Mężczyźni rzadziej je nosili, choć zdarzały się kamee w sygnetach i spinkach do mankietów. W okresie neoklasycyzmu kamee przeżywały swój renesans jako wyrafinowany dodatek do stroju, zwłaszcza damskiego. Wykonywane były z muszli, onyksu lub krwawnika, zdobiły brosze, naszyjniki, a także oprawy wachlarzy. Ich popularność szła w parze z fascynacją starożytnością, a noszenie kamei uchodziło za znak dobrego smaku.
Polska arystokracja i zamożne mieszczaństwo również uległo tej modzie. Kamee z Włoch i Francji trafiały do zbiorów kolekcjonerskich i szkatułek z biżuterią. Wyroby lokalne były raczej rzadkością, a gdy powstawały, były często stylizowane na antyczne. Noszono je nie tylko z powodów estetycznych — stanowiły również nośnik symboli: klasycznej cnoty, pamięci o zmarłych bohaterach lub rodzinie. Mężczyźni nosili je rzadziej, zwykle w postaci sygnetów lub spinek do mankietów.
Kamea mogła przedstawiać profil antycznego bohatera, alegorie cnót, postacie mitologiczne albo samych właścicieli, stylizowanych na rzymskie popiersia. W polskich domach szlacheckich zdarzało się, że takie miniaturowe portrety były przekazywane z pokolenia na pokolenie.
W połowie XIX wieku, wraz z rozkwitem epoki wiktoriańskiej i romantyzmu, kamee zaczęły nabierać bardziej osobistego charakteru. Choć nadal ceniono motywy antyczne, coraz częściej pojawiały się wizerunki współczesnych kobiet, sceny rodzajowe, kwiaty czy — niezwykle popularne po polskich powstaniach — symbole żałobne. Noszono je jako brosze, zawieszki, pierścionki i spinki — nie tylko na salonach, ale też w codziennym życiu, jako wyraz pamięci o bliskich lub znak uczucia. W tym czasie popularne były tzw. mourning cameos (fr. camées funéraires) — wykonywane z czarnego onyksu lub gagatu, nierzadko ze wplecionym puklem włosów zmarłej osoby. Dużą kolekcją takich ozdób dysponuje Muzeum Cytadeli Warszawskiej.
W technice dominowało rzeźbienie w muszli, które pozwalało uzyskać delikatne kontrasty kolorystyczne i umożliwiało produkcję masową. Centrum tej sztuki było Torre del Greco we Włoszech, skąd eksportowano kamee na cały kontynent. Zamożniejsze damy wciąż jednak wolały egzemplarze z kamieni półszlachetnych — agatu czy jego biało czerwonej odmiany zwanej sardonyksem — tworzone na zamówienie przez znanych mistrzów.
W Polsce, podobnie jak w innych krajach europejskich, kamea była biżuterią sentymentalną i zarazem symboliczną. W wielu przypadkach funkcję kamei pełniły medaliony z profilami krewnych poległych w powstaniu styczniowym czy listopadowym. Tego rodzaju przedmioty noszono dyskretnie, ale z pełną świadomością ich znaczenia — jako formę milczącego oporu wobec zaborców. Kamea często przechodziła z matki na córkę, stając się cenną rodzinną pamiątką.
Na starej rodzinnej fotografii Eugenii, siostry mojej babci, zdjęciu z czasów zaraz po powstaniu styczniowym, widać coś w rodzaju kamei — jest to brosza z typu tych, które określane były biżuterią żałobną. Brosza, a może medalion przypięty na czarnej, szerokiej aksamitce opasującej łabędzią szyję siostry mej przodkini? Ciekawe, co przedstawiał. Losy ciotecznej babki opiszę kiedyś oddzielnie — były niezwykłe i bardzo smutne. Tu jednak Eugenia jest jeszcze młoda i pełna nadziei na dobre życie.
Symetria i elegancja – owalny kształt kamei harmonizuje z łagodną formą twarzy i dekoltu, dlatego jej forma znalazła też zastosowanie w fotografii. W początkach rozwoju tej techniki owalne ramki były dość powszechnie stosowane w fotografii gabinetowej. Z tego przeniosły się na odbitki na porcelanie i nagrobki.
Ten sam owalny kształt wykorzystywali miniaturzyści w miniaturach portretowych. Mamy taką i my w naszym domu, z czasów Królestwa Polskiego i Powstania Listopadowego.
Jest coś w tym owalnym kształcie, co pasuje i przyciąga wzrok. Może dlatego te kobiety, te obrazy wracają – jak w wierszu, którego fragment był mottem tego eseju. Nie zawsze podpisane. Nie zawsze rozpoznane. Łagodne i wymowne jak odwieczny kształt kamei.
Kamea to piękna ozdoba, często dzieło sztuki. Ale to juz chyba historia, szkoda. Baśka miała kameę, ale nie moge jej znależć